6.04.2010

Pewnego Sierpniowego Piątku - cz. 1

Był piątek, był sierpień, było ładnie - no to niewiele myśląc wziąłem aparat i ruszyłem.

Za dnia umówiłem się z Majakiem , celem podróży była ustawka z Wałkiem i późniejsza wyprawa po szyszunie.

Wszystko zaczęło się na osiedlu. Ale start z aparatem był odnotowany dopiero w naszym kochanym połączeniu ze stolicą znanym jako "nasze kochane siedemsetONE". Tam też była pewna urocza starsza Pani , która z większej odległości przypominała dziesięciolatkę - z bliska już było gorzej. A czemu przypominała? Bo była takiego wzrostu i w takim stylu ubrana. Na zdjęciu tego nie widać jak możecie zauważyć poniżej. Do tego jeszcze Majak się napatoczył w obiektyw.


Następnym etapem podróży było przedostanie się z Młocin gdzie dowiózł nas dyliżans do pl.Wilsona. Jedyne słuszne wyjście z tej sytuacji to metro. Oczywiście można kombinować z autobusami i tramwajami , ale po co się męczyć?

Jesteśmy na miejscu. Majak wykonuje szybki telefon , chwile później już widać jak Wałeczek vel Don Padrini wypatruje nas z okna.


Mija kilka minut , przemieszczamy się o te naście metrów - zgarniamy Wałka spod mieszkania.


Kierunek - jakiś blok , przy jakiejś ulicy , interesuje nas któreś mieszkanie , na którymś piętrze.

Na sam koniec tej części "Pewnego Sierpniowego Piątku" ustrzeliłem Don Padriniego na mecie naszej podróży - dla jasności w jakiejś windzie ...


To tyle na dziś , ciąg dalszy nastąpi prawdopodobnie jutro - o ile będę w stanie coś wydusić z siebie po wizycie na kanałowym leczeniu u dentysty.

Pozdro szeset.


p.s
Odkąd siedzę na Chrome , nie mogę zmieniać rozmiaru miniaturek , dlatego też zostaną takie jakie są.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz