11.01.2011

Neverending Saxo story.

Mały, zielony, francuski...na gaz. Tak w skrócie można opisać auto Pichala. Dodając: fajnie się nim jeździ, żywy trup - uzyskamy pełen obraz tego auta. Jeszcze można zaznaczyć, że w tej całej milej dla oka zieleni obraz psują białe drzwi kierowcy i połamany przedni zderzak z elementami różu nie wiadomo skąd.

Przygody - to drugie imię tego auta. Dla mnie zaczęło się prawie rok temu tuż przed wypadem do Pisarzowej. Pichcio chciał zawrócić na oblodzonej drodze. Pech chciał, że w zaspie był schowany klomb, a nasz kierowca miał w pełni otwarte okno. Wynik? Zbita szyba, urwany zderzak, pogięte drzwi oraz wyjazd pod znakiem zapytania. 

Na szczęście dzielny i uparty Kondzio (z moją małą pomocą) metodami chałupniczymi doprowadził auto do stanu "może wrócimy". Do jakich metod uciekł się nieustraszony P? Ano mianowicie do tych najbardziej trywialnych. Najpierw kawał plastiku z masą taśmy klejącej, żeby jakoś zastąpić szybę. Potem pierdyliard trytytek i dziur w zderzaku, aby nie odpadł w drodze. Na sam koniec trochę taśmy "makgajwerki" w miejscach niewidocznych dla oka. I tak oto voila! auto gotowe do drogi. Oczywiście auto bez największych problemów obróciło w te i spowrotem. 

Po powrocie z gór P zorganizował na szrocie piękne białe drzwi, które idealnie oddają charakter tego auta po dziś dzień. 

Jakże bezczelne z mojej strony by było stwierdzenie w takim momencie "to by było na tyle, nara". Dlatego też z racji, iż grzeczny ze mnie facet będę kontynuować. 

Od pamiętnego wypadu w góry Saxo prawie rok śmigało bez żadnych niespodzianek. Aż tu pewnego razu w okolicach wakacji BOOOM! Kondziowi przy okolicach setki kilometrów na godzinę otworzyła się maska. Efekt? Nasz niezrównany kierowca musiał kołować na szrocie nową szybę przednią. Dla jasności maska została ze wszystkimi szkodami. Nowym elementem stał się łańcuch jak dla krowy, który ma zapobiec kolejnym takim przygodom. Jeszcze dodam od siebie, że na tak pogiętej masce można bez obaw testować wszelkiego rodzaju przejawy głupoty typu "udajemy hollywoodzkie filmy akcji".

Zbliżając się ku końcowi tej historii opowiem co mi się przytrafiło z tym samochodem na przestrzeni ostatniego tygodnia. Zaczęło się w środę od misji K.Z.O.M.I.F a.k.a "Kpt. Ząbek Odbiera Majaka z Imprezy Firmowej". Kurs koło 40 km w jedną stronę miałem wykonać moją Alfą. Niestety koszty benzyny, które ostatnio panują jak i paliwożerność mojego kochanego auta pchnęły mnie w ramiona Kondzia, a raczej w stronę jego kluczyków i dokumentów od Saxo. Zadowolony, że oszczędzimy na paliwie ruszyłem. W drodze powrotnej okazało się, iż dostaliśmy błędne wyliczenia odnośnie zasobów gazu. Jak na złość auto stanęło nam na wysokości stacji benzynowej, która znajdowała się po drugiej stronie trasy. Zepsuta pompa paliwa i brak bliskiego zjazdu na stację wywołały u mnie i mojego kompana Majaka lekkiego wkurwa. Po kilkunastu minutach łażenia na mrozie i kombinowania "co dalej" mały zielony francuz o dziwo odpalił. Szybkie myślenie i odjechaliśmy w kierunku najbliższej możliwej stacji z LPG. Radość była krótka. Kilometr przed stacją auto padło na amen, a nam pozostało wielbione przez wszystkich kierowców pchanie. Początek był łatwy, bo z górki. Potem prawie jak u Syzyfa pod górę, żeby wyjść na prostą. Nie mam pojęcia ile nam się zeszło - najważniejsze, że się udało.

A teraz ostatnia część mej opowieści o małym zielonym trupie z Francji. Wczoraj zakończył się żywot linki sprzęgła w tym szatańskim pudle zasilanym LPG. Co mi do tego? To, że moja jakże genialna Alfa Romeo 155 1.8 T.Spark w pięknej czerwieni ruszyła na pomoc Saxonowi. Wpierw zgarnąłem Majaka, potem Pichala, zaś na końcu odnaleźliśmy Cytrynę. Szybko złączyliśmy pojazdy. Teraz tworzyły duet niczym Carla Bruni i Nicolas Sarkozy na wersalskich salonach. 

Na zakończenie powiem, że Saxo bez większych problemów zostało zaholowane do swojego garażu. Konradowi w magiczny sposób udało się wyleczyć linkę. A Wy moi drodzy czytelnicy możecie czekać na następne wybryki tego wesołego autka.

P.S
Na deser zarzucę jakimś fotosem z szuflady.
Photobucket